Naszą recenzję Johna Wicka 4 zacznijmy od porównania. Nazywanie Johna Wicka 4 jedną z najsłabszych kontynuacji w kanonie serii oznacza tyle, co powiedzenie więcej o kuloodporności Rozdziału 2 i Parabellum. Reżyser Chad Stahelski trzyma się charakterystycznego dla Wicka stylu odysei, który do tej pory charakteryzował jego przygody w terenie i z bronią w ręku, i zapewnia wszystko, czego pragną jego długoletni fani.

Keanu Reeves przedziera się przez ochroniarzy składających się z bywalców wieczornych imprez, gwiazd kina akcji zakamuflowanych pod protezami i zabójców z wdziękiem baletnicy przemykającej po scenie. Tylko tym razem wszystko jest inne – czuć czas trwania. Prawie trzygodzinny grecki epos, zamieniony w porywający spektakl akcji, traci impet w kulminacyjnym trzecim akcie – pierwszym w jakimkolwiek filmie Johna Wicka.

Jednak John Wick 4 nie zwalnia tempa, a zbiornik nie jest jeszcze pusty. Tak się składa, że ​​jest on związany z jedną z największych amerykańskich marek akcji.

Reeves nie traci rytmu jako John Wick, ponownie przyspieszając zakrwawionymi kostkami. Wysoki stół nie zapewnił Johnowi wolności, a co gorsza, wynajęli snobistycznego markiza (Bill Skarsgård), aby zniszczył dziedzictwo Johna. Zemsta to nazwa innej gry Johna Wicka, w której koty z karabinami maszynowymi i myszy w niestandardowych kuloodpornych kombinezonach z kevlaru, a Wysoki Stół popada w skrajności. Obejmuje to znakomitą obsadę Donniego Yena w roli niewidomego najemnika Kane'a, Shamiera Andersona w roli miłośnika psów tropiciela „Pan Nikt” i Scotta Adkinsa w roli gadatliwego władcy zbrodni Killi – fantastycznych wrogów i przyjaciół, którzy zanurzają się w śmiercionośnym świecie Johna.

Wszystkie dzwonki i gwizdki franczyzy John Wick są sprawne. Ian McShane wciąż wygłasza niektóre ze swoich najbardziej zabawnych, ostrych kwestii w roli Winstona, a nieżyjący już Lance Reddick przypomina nam, dlaczego będzie nam go tak tragicznie brakować w roli konsjerża New York Continental, Charona. Reeves nadal dzierży broń jak dżentelmen, niezależnie od tego, czy unika samochodów w zakręcie wokół Łuku Triumfalnego we Francji, czy dzieli się kieliszkiem japońskiej whisky ze starym kumplem Shimazu (Hiroyuki Sanada) w Osace.

Nikt nie przebije gromkich wypowiedzi Laurence'a Fishburne'a w roli Bowery Kinga, tak jak nikt nie przebije Reeve'a łączącego techniki strzelania z pistoletu typu lock-and-load z płynnością sztuk walki. Zasady Johna Wicka 4 są znane i stanowią solidny fundament, na którym scenarzyści Shay Hatten i Michael Finch budują bezlitosną zagładę markiza Johna Wicka, wysyłając sygnały do ​​całego podziemnego świata zabójców.

Jan Wick 4

To, co John Wick 4 robi najlepiej, to składanie hołdu międzynarodowej doskonałości akcji, na co zwracamy uwagę w naszej recenzji, co wywarło ogromny wpływ na franczyzę Stahelskiego i skłoniło nas do napisania recenzji. Stylistyka łączy Akirę Kurosawę z Walterem Hillem lub Przyczajony tygrys, ukryty smok z głównym nurtem indonezyjskiego ruchu gatunkowego, a la The Raid i The Night Comes for Us, ponieważ filmy Johna Wicka zawsze były najlepsze, gdy ignorowały masywniejsze, cielesne Amerykańskie trendy.

Bezbłędna sekwencja oblężenia hotelu Shimazu Continental w Osace obejmuje zapierający dech w piersiach pokaz drzew kwitnących wiśni na oszałamiającym kinowym tle konfrontacji oraz wyjątkową zręczność aktorki Riny Sawayamy, gdy Akira dźga zbirów bronią ostrą wcześniej dwadzieścia razy widzą nawet jej twarz. Stahelski zawsze otwarcie mówił o wpływie choreografii kaskaderskiej w kolejnych filmach, ale „John Wick 4” to pierwszy film, który zawiera tak czyste wizualne ody do ukochanego klasyka, za co John Wick jest niezmiernie wdzięczny, podobnie jak nasza recenzja.

W typowym stylu Wicka film cechuje się także pomysłowością, która robi wszystko, co w jego mocy, aby dać widzom coś świeżego. W chaosie nocnego klubu Killi, gdzie John brutalnie likwiduje złoczyńców, podczas gdy tłum kołysze się w rytm industrialnych utworów DJ-ów, Adkins jest wyjątkowym przeżyciem, ponieważ wciela się w rolę Kingpina swoimi niezmierzonymi umiejętnościami walki. W innym miejscu, gdy John walczy z bandytami w opuszczonych paryskich budynkach, zamienia się to w tryb gry wideo z widokiem z góry, podobny do Hotline Miami, gdzie widzimy kilka pomieszczeń z góry, a John biegnie przez eksperymentalny labirynt niczym zwierzę – tyle że on też ekscytująco strzela piekłem naboje ze strzelby.

Wszystko, co Ian robi, ponieważ nikt nie może dorównać temu, co wnosi do tej roli, charakteryzując jego niewidzialność jedwabistymi ruchami sonaru, niezależnie od tego, czy jego głowa jest skierowana w punkt kontaktu, czy nie. Franczyza wciąż się rozwija i ma się dobrze, ponieważ wprowadza innowacje zamiast kopiować siebie.

Recenzja filmu John Wick 4

Chociaż tutaj do gry wkracza moja bierność, bo pomimo wspomnianych dobrych emocji jest to pierwszy film Johna Wicka, który pod koniec wydaje się trochę cykliczny. Przez dwie godziny i pięćdziesiąt minut widz znajduje się pod ogromną presją w postaci natłoku widowiskowych przedstawień, które w trzecim akcie tracą na ostrości.

Widzieliśmy już, jak złoczyńca wyznaczył nagrodę za głowę Johna i potem nastąpił pełen kul pościg. Wiemy, co nadchodzi i chociaż produkcja znajduje ciekawe sposoby na włączenie francuskich zabytków do strzelanin, folgowanie im jedynie powoduje wzdęcia w naszych wypełnionych przemocą żołądkach. Widzowie oglądają filmy Johna Wicka z myślą o szaleństwie superbohatera, podczas którego John pędzi naprzód w stronę swojego kolejnego celu, niewzruszony upadkami z podłogi i zaszytymi ranami – ale John Wick 4 ujawnia granicę tego, jak długo ten chwyt może przykuć naszą uwagę.

Nie traktuj tego w ten sposób, że franczyza powinna zostać pogrzebana. Keanu Reeves i Chad Stahelski znów wspólnie tworzą magię, zmieniając styl życia bohatera, w którym najpierw strzela się, a potem konsekwencje, w tęskny, podczas gdy Jonathan patrzy, jak wszyscy płacą cenę za jego bunt.

John Wick 4 to kolejna fantastyczna wizytówka bohatera rytmicznej akcji, udowadniająca, dlaczego amerykańscy reżyserzy gatunku muszą szukać inspiracji za granicą, nawet jeśli pod koniec film traci nie tylko czas trwania, ale także kilka wątków fabularnych, które ostatecznie w efekcie rozstają się, nie nawiązując kontaktu. To kontynuacja, z której każda seria (pomijając spin-offy) powinna być dumna, tyle że jej cel jest niezwykle odbiegający od centrum w serii, która jak dotąd strzelała celniej niż nawet niemal nieskazitelna celność pana Wicka.


Oferowane: Recenzja filmu „Inside” 2023 – thriller z Willemem Dafoe

Udostępnij:

Inne nowości