Recenzja filmu Hellraiser z Bloody Disgusting nie zawiera spoilerów.

Hellraisera nie trzeba przedstawiać. Debiutancki film fabularny Clive'a Barkera, będący adaptacją powieści Heart of Hell, wprowadził horrory do piekielnego świata cenobitów i natychmiast podniósł je do rangi ikon horroru. Arbitrzy bólu i cierpienia powracają w jedenastym filmie z serii, tym razem w nowej wersji reżysera Domu nocy Davida Brucknera oraz scenarzystów Luke'a Piotrowskiego i Bena Collinsa. Ich Hellraiser ma prawdziwsze podejście do pism Barkera, ale z nowymi piekielnymi punktami orientacyjnymi.

Cold Start przedstawia zdeprawowanego miliardera Rolanda Vojta (Goran Visnic) i jego eksperymenty z kultowym pudełkiem puzzli. Sześć miesięcy później zdrowiejąca narkomanka Riley (Odessa A'Zion) skarży się swojemu kochankowi Trevorowi (Drew Starkey), że nie ma pieniędzy po ostatniej kłótni z bratem Mattem (Brandon Flynn). Sceptycyzm Matta co do Trevora i jego obawa, że ​​Riley może wrócić do nałogu, okazuje się być prawdą, gdy Trevor sugeruje, aby Riley wzbogacił się, infiltrując posiadłość Voighta. To tam Riley znajduje tajemnicze pudełko z puzzlami, nieświadomie przywołując sadystyczne nadprzyrodzone istoty z innego wymiaru.

Recenzja Hellraisera 2022

Piotrowski i Collins opowiadają się za prostą prostotą, jednocześnie pozwalając obrazom Brucknera wykonać ciężką pracę. Jest tu głęboka studnia mitologii bez żadnego wsparcia. Riley ściga się z czasem, aby poznać historię przedmiotu, który zabrała Voightowi, powoli odkrywając jego cel i sposób działania. Ta tajemnicza cecha intryguje i pozwala bohaterom wyjść na pierwszy plan. Niestabilny związek Riley z jej bratem tworzy podłoże emocjonalne, zwłaszcza gdy do równania zostaje wrzucony chłopak Matta, Colin (Adam Faison). Dowcipnym akcentem jest również umieszczenie bohatera zmagającego się z uzależnieniem w świecie, w którym obsesja często popycha ludzi ku samozniszczeniu w postaci piekielnej układanki.

Bruckner zaskakuje klimatem horroru lat 90. Wyrafinowany i ozdobny projekt oraz ciemna paleta kolorów, zwłaszcza w tylnej części filmu, przypomina Dark Castle z późnych lat 90-tych. Być może jest oświetlony zbyt ciemno; w niektórych miejscach trudno jest dostrzec wspaniałe nowe cenobity. Idąc za oryginałem Barkera, Bruckner najpierw opóźnia pojawienie się cenobitów, okrywając je ciemnością i ulotnymi przebłyskami. Podejście „mniej znaczy więcej” sprawia, że ​​chcesz zobaczyć więcej, co potęguje wspaniały projekt stworzeń i efekty dźwiękowe autorstwa Josha i Sierry Russell. Pomimo estetyki lat 90., Hellraiser przenosi cenobitów do współczesności, porzucając skórę i zwiększając ilość okaleczeń.

Recenzja Hellraisera 2022

Najbardziej imponująca jest inspirująca rola Jamiego Claytona jako Piekielnego Kapłana, przywódcy cenobitów. Clayton emanuje elegancją, mocą i groźbą, a jej wybory i maniery dają przebłysk piekielnej hierarchii. Film mocno spoczywa na barkach A'Zion, ale Clayton kradnie każdą chwilę, kiedy jest na ekranie.

To nowe wcielenie Hellraisera preferuje spokojną kontemplację spektaklu, ponieważ jest napędzane przez staranne opracowanie fabuły i mitologii. Daje to o sobie znać, nawet zdając sobie sprawę, że wciąż jest wiele do nauczenia się na temat elementów wewnętrznych pudełka. W filmie jest rozlew krwi, łańcuchy, ból i cierpienie. Jest też trochę seksu, choć w porównaniu wszystko jest bardzo skromne. Faison przynosi moralny kompas i serce, a A'Zion przynosi zainteresowanie, ale to cenobici nadal dominują w naszych sercach terroru. Hellraiser wnosi wystarczająco dużo stylu i budowania świata dzięki hipnotyzującemu nowemu Piekielnemu Kapłanowi, że będziemy gotowi zapisać się na wszelkie inne atrakcje, które Bruckner pokaże nam w następnej kolejności.

Udostępnij:

Inne nowości